niedziela, maja 27, 2007

Dwie strony.



Martwa, papierowa twarz, beznamiętnie wpatrzona w niewidomy punkt gdzieś w przestrzeni. Wiecznie, zawsze, niezmiennie. Ten sam wyraz twarzy - bez śladu emocji - to samo martwe spojrzenie. Widzisz go. On rządzi twym życiem. On zmusza do odbierania krwi, wyrywania z płuc oddechu. On. On. On. On. On.


Trzask. Blask światła. Włączona lampka. Rozświetla, tworzy cienie. Martwa papierowa twarz... Nie. Już nie martwa. Żywa, pełna blasku. Światło ujawnia ukryte, drugą stronę, niewidoczną na co dzień. Widzisz te zmarszczki? Te zastygłe w bólu rysy? Widzisz wydrążone przez łzy rowki? Widzisz martwe przerażenie oczu? Zobacz. Zobacz. On. On.


Długopis. Częściowo z jednej, częściowo z drugiej strony. Długopis śmieszy. Nie pasuje. Łączy. Nie ukazuje. Łączy. Służy do wielu różnych rzeczy. Pisze, rysuje. Tylko musi być połączony. Jedna strona - druga strona. Pisz. Rysuj. Nawet, jeśli nie potrafisz.


Moneta. Straszna, zła, czarna, martwa, zimna. Martwa naprawdę. Blask nie odkryje jej drugiej strony. Można to zrobić tylko siłą, zmusić oporny krążek metalu... Ale zawsze widzieć będziesz tylko jedną stronę, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy całości.


Trzask. Blask znika. I znowu papierowa twarz, martwa, beznamiętna...


Weź twarz. Idź. Kup coś. Coś, co potrzebne, coś co nie jest martwe - nie tylko gdy istnieje blask.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nawet w najgłębszej ciemności można ujrzeć promyk światła jeśli się tyko pamięta o tym, ze nie jest się samym.
To kim jesteśmy, jacy jesteśmy jest ważne, ale tylko w tedy, gdy mamy dla kogo być. Myśleć należy o tym, że żyjemy dla kogoś... O to sens życia.
Pozdrawiam serdecznie braciszku
"Sługa_Vakandisa”