Siedzę.
Piszę.
Czytam.
Popijam.
Patrzę.
Na gładkiej, lekko zakrzywionej powierzchni szklanki wirują jakieś plamy. Jaśniejsze, ciemniejsze, większe i mniejsze. Przyglądam im się. Zastanawiam się, czego są odbiciem.
Bezkształtne.
Bezmyślne.
Jak bazgroł upośledzonego umysłowo dziecka które przypadkiem raczej niż z chęci tworzenia złapało pędzel.
Nachylam się, przybliżam.
Plamy rosną.
Zlewają się.
Wciąż pozostają plamami.
Dopiero teraz jednak dostrzegam w nich siebie.
Zdumiony przechylam głowę to w lewo, to w prawo obserwując jak plamy zlewają się, łączą, rozdzielają. Prawie jak olej na wodzie.
Jak wielu rzeczy jeszcze o sobie nie wiem.
Odbicia są wszędzie.
Przyjrzyj się, a pojmiesz.
Zrozumiesz.
Jeśli samemu nie jesteś odbiciem.
Jednym z wielu.
Wśród luster, okien, szklanek, noży, wody, puszek, łez.
Wśród ciał.
czwartek, listopada 13, 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)