czwartek, listopada 13, 2008

Odbicia.

Siedzę.
Piszę.
Czytam.
Popijam.
Patrzę.

Na gładkiej, lekko zakrzywionej powierzchni szklanki wirują jakieś plamy. Jaśniejsze, ciemniejsze, większe i mniejsze. Przyglądam im się. Zastanawiam się, czego są odbiciem.
Bezkształtne.
Bezmyślne.
Jak bazgroł upośledzonego umysłowo dziecka które przypadkiem raczej niż z chęci tworzenia złapało pędzel.

Nachylam się, przybliżam.
Plamy rosną.
Zlewają się.

Wciąż pozostają plamami.
Dopiero teraz jednak dostrzegam w nich siebie.

Zdumiony przechylam głowę to w lewo, to w prawo obserwując jak plamy zlewają się, łączą, rozdzielają. Prawie jak olej na wodzie.
Jak wielu rzeczy jeszcze o sobie nie wiem.

Odbicia są wszędzie.
Przyjrzyj się, a pojmiesz.
Zrozumiesz.

Jeśli samemu nie jesteś odbiciem.
Jednym z wielu.

Wśród luster, okien, szklanek, noży, wody, puszek, łez.
Wśród ciał.