Cicho, spokojnie, odcięty od świata, bezpieczny...
Powoli się zmieniam. Przekształcam każdy nerw, każdą cząstkę, każdą myśl. Słowa wirują w mojej głowie, spoglądając czasem tylko nieśmiało z oczu. Czasem zasypiam, czasem się budzę - noce i dnie nie mają żadnego znaczenia.
Czuję dotyk. Jakimś cudem przebija się przez kokon... Słowa, ciche, może przygłuszone, niezrozumiałe. Obok mnie jest teraz inny kokon... Może być ciekawie :)
Dziwne...
"I kiedy mówisz do mnie Słońce,
Traktuję to co nieco opacznie,
Ty jesteś jednym a ja drugim końcem,
Daleko nam do siebie strasznie..."
I może właśnie o to chodzi?
Same fundamenty są kompletnie inne...
Więc całość też może być niepodobna do czegokolwiek innego, co budowałem...
Warto próbować.