poniedziałek, czerwca 25, 2007

Nijaka próba uporządkowania myśli.

Siedzę sobie w kokonie...

Cicho, spokojnie, odcięty od świata, bezpieczny...

Powoli się zmieniam. Przekształcam każdy nerw, każdą cząstkę, każdą myśl. Słowa wirują w mojej głowie, spoglądając czasem tylko nieśmiało z oczu. Czasem zasypiam, czasem się budzę - noce i dnie nie mają żadnego znaczenia.

Czuję dotyk. Jakimś cudem przebija się przez kokon... Słowa, ciche, może przygłuszone, niezrozumiałe. Obok mnie jest teraz inny kokon... Może być ciekawie :)

Dziwne...

"I kiedy mówisz do mnie Słońce,
Traktuję to co nieco opacznie,
Ty jesteś jednym a ja drugim końcem,
Daleko nam do siebie strasznie..."

I może właśnie o to chodzi?
Same fundamenty są kompletnie inne...
Więc całość też może być niepodobna do czegokolwiek innego, co budowałem...

Warto próbować.