sobota, kwietnia 26, 2008

Nocne dywagacje.

Po raz kolejny jestem gdzieś. Jestem tam, gdzie jestem, w idealnym miejscu i czasie, w idealnej sekundzie, w idealnym momencie, jakkolwiek by tego nie nazywać. Tlący się papieros, posmak kiepskiego piwa w ustach...

Ile jeszcze?
Ile jeszcze -
bezsennych nocy i dni?
Ile jeszcze -
niedopalonych papierosów?
Ile jeszcze -
puszek i butelek piwa?
Ile jeszcze -
niewylanych łez?

Stajesz u progu.
Pragnę Ci pokazać.
Pragnę Ci wykrzyczeć.
Pragnę Ci wyszeptać.
Pragnę Ci wydotykać.
Pragnę Ci powiedzieć.
Pragnę Ci...
Pragnę Cię. Czy też może Ciebie. Bez znaczenia.
Liczy się naga emocja, uczucie, myśl, instynkt. Zabójcza mieszanka tego wszystkiego, sprawiająca, że huczy w głowie jak mocny alkohol. Ten każdy moment, gdy dzieje się coś przełomowego. Ten moment, gdy wszystko opiera się na jednym ostatnim pierwszym i drugim.

Stajesz u progu. Chcę Ci coś pokazać, ale Ty zakrywasz oczy. Chcę Ci coś powiedzieć, ale Ty zakrywasz uszy. Chcę Ciebie usłyszeć, ale Ty zakrywasz usta. Z tego wynika, że jesteś małpą, wiesz?
Sztuczny aplauz.

Nie wiem, czy cieszyć się z tego, że nigdy nie zrozumiesz - że nigdy mój świat, moja równia pochyła, nie stanie się Twoja.

Kałuże przy krawężnikach odbijają światła latarni. Obraz wykrzywiony - jak zawsze (jestem monotematyczny) - jest trawiony. Trawią go oczy, poddające się ułudzie.

Brakuje mi uczucia spełnienia. Każdego rodzaju. To właściwie z przyzwyczajenia i z konieczności. Powinienem się wyspać i zacząć nowe życie. Bo sen jest jak stan embrionalny. Życie to tylko tyle, ile pamiętasz ze snu po przebudzeniu.

Kim jestem? Sądzę, że jestem... Hmm... Stworem. Stworem potworem. Takim cosiem, co to żyje cudzymi lękami, obawami, płaczami i żałościami. Taaak... Tym się karmię. Jestem jak list urzędowy pisany wierszem, zaś wypełniany nutami. Jestem wcieleniem abstrakcji, chaosu, destrukcji, obłędu, paranoi... Czy czego jeszcze chcesz.
Jestem bogiem bezsensownych słów.
Jestem asem,
którego bije król.






Oooouuuu yeah!!!
Jam jest bóg.
I huj.
Huj, że huj wie czego.
Ech, ta elokwencja.


A Ty kim jesteś? Czym jesteś? Jak daleko jesteś gotowa się posunąć? Jak daleko jesteś gotowa uciec?
Schematyczne wyłamywanie się ze schematu.
Skazaniec skazujący siebie na los uciekającego przed skazaniem.

Jak duch, jak upiór, jak zjawa.
Przenikam przez ściany.
Przepływam przez nie.
Jak w basenie, one mają w sobie chlor.
Jak wszystko z resztą.
Wszyscy jesteśmy chlorami w różnym stanie schlorowacenia.
Dlaczego upadek jest aż tak przyjemny?

Mam parę noży w plecach.
Jak sądzisz, jest jeszcze miejsce?
Pewnie zmieści się jeszcze parę.
Masz w dłoni nóż...

...

...

...

...

Na co kuźwa czekasz?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?! Alnilam ?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!