czwartek, lutego 19, 2009

Śnieg.

Betonowe ściany, betonowe schody, bruk.
Stalowe tory, stalowy przystanek, samochody gdzieś ponad.
Ludzie, zawinięci w kurtki, z kapturami na twarzy, patrzący pusto pod nogi.
Idą powoli, powłócząc nogami, bez celu, kiwając się monotonnie na boki.
Wciąż w kółko.

Wokół pada śnieg.
Opada papierosowy popiół.
Dym układa się w dziwne kształty.

Duże płatki śniegu przypominają popiół. Wirują na wietrze, opadają powoli.
Bogowie umarli, anioły spłonęły.
Resztki ich ciał opadają wokół nas.
Porażająco zimne, martwe, puste.
Pozbawione płomienia. Pozbawione płomienia jak my wszyscy. Jesteśmy anielskim popiołem.

Masz w sobie płomień?
On wyjdzie. Rozerwie Cię, pochłonie, pożre. Staniesz się popiołem, który po chwili rozsypie się w podmuchach wiatru. Ludzie wokół otulą się mocniej, chroniąc się przed śniegiem.

Brak komentarzy: