środa, października 31, 2007

Droga długa jest.

03. Akurat - Droga Długa Jest
Akurat - Droga długa jest
A droga długa jest
Nie wiadomo czy ma kres
A droga kręta jest
Co dalej za zakrętem jest
Kamieni mnóstwo
Pod kamieniami leży szkło
Szło by się długo
Gdyby nie to szkło to by się szło
To by się szło, to by się szło
Gdyby nie to szkło
Ref. Choć droga jest bez końca
Pozornie bez znaczenia
Mniemam, że mam powody
By drogi swej nie zmieniać
Nie zmieniać, nie zmieniać
Nie zmieniać...
I znowu. Siedzę w pociągu.
Ostatnio często mi się to zdarza. Może zbyt często? Chyba... Chyba nie. Chyba, że tak. Że tak, że nie. Nie, bo tak, że nie. Tak, gdyż tak znaczy nie. Zaprzeczenie potwierdzenia jest potwierdzeniem zaprzeczenia. Cokolwiek jest czymkolwiek. Nie, bo... Niebo?
I znowu. Pociąg kołysze się lekko.
Unosi mnie w przestrzeń. Niezwykła rzecz. Przecina przestrzeń, czas, miejsce, byt. Punkt kulminacyjny setek oddechów. Natężenie zależne od czasu. Obcość będąca intymnością.
I znowu. Siedzę u kogoś, kogo poznałem w pociągu.
Czyż to nie paradoks? Jakże tak? W pociągu? Wstydu widać nie mam.
Pierwsza stacja.
Wsiadają ludzie.
Jest wcześnie. Nieliczni z wielu.
Usta stężałe w dziwnych grymasach, komicznych, groteskowych, w subtelny sposób przerażających. Każdy tak samo. Kąciki ust skierowane w dół.
Oczy błyszczą w dziwny, niepokojący sposób.
Melancholijno-nostalgiczne spojrzenie w okno.
Przypomina mi się piosenka. Jak to było? Ah, tak... "Wszystko, byle nie tak..."
Druga stacja.
Wsiadają ludzie.
Jest wcześnie. Nieliczni z nielicznych.
Uśmiech. Delikatny, niewymagający. W jakiś sposób oczywisty i konieczny. Bo nie wolno inaczej.
Dotyk, zapach, wzajemność. Niezbędność czy czystość? Tego nie wie nikt, najpewniej z nimi samymi włącznie. Zasypiają, przytuleni do siebie, zsiniałe palce kurczowo zaciskając na dłoniach.
Trzecia stacja.
Wsiadają ludzie.
Jest wcześnie. Wielu z niewielu.
Różne kolory skóry, różne kolory włosów, różne kolory oczu.
Dziwne spojrzenia otoczenia. Czemu?
Ciekawe, jak to jest...
Ciekawe, kto to jest...
Czwarta stacja.
Wysiadam.
Podmuch pociągu.
Rozrzuca liście.
Przypomina mi się piosenka. Jak to było? Ah, tak... "Wszyscy zostaniemy rozdzieleni, niczym sterta liści rozwiana przez wiatr..."
Chyba chciałem napisać coś więcej, ale... Niech zostanie jak jest. Powinienem się chyba pośpieszyć, żeby zdążyć na pociąg.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

to takie Misiowe....

Anonimowy pisze...

Przeczytaj caly blog jest bardzo dobry