Obok mnie spoczywa coś niezmiennego, stałego, co przetrwać może dłużej ode mnie, a z pewnością kwintesencja tego istniała jeszcze nim pojawiła się pierwsza moja świadoma myśl. De facto obok mnie siedzi, jak przyczajona i gotowa do skoku bestia, istota starsza ponad moje wyobrażenie... Choć nie ponad świadomość - co jest typowym paradoksem naszej epoki.
Byt czeka tylko, aż go sprowokuję. Gdy popełnię błąd i sięgnę do nieodpowieniej szuflady, odgryzie mi dłoń. Jeśli zaglądając do szafki nie będę trzymał kurczowo drzwiczek, te mogą zmiażdżyć mi głowę.
Tak, tak, oczywiście. Pradawny, starożytny krwiożerczy byt biurka.
Moloch ten stoi nieruchomo w letargu od tak dawna, że pokryła go sterta śmieci niczym suche liście kamień jesienią.
W śmieciach tych są warstwy. Szepczą, mamroczą, parskają, bełkoczą. Na przekór ciemności za oknem i bluźnierczemu światłu lampki obwieszonej spojrzeniami.
Pierwsza warstwa - papiery. Świstki papieru do różnych lekarzy od innych konowałów, miotające bezwładnym ciałem pomiędzy różnorakimi gabinetami oddzielonymi godzinami szaleńczych myśli. Czyż to nie okrucieństwo? Na szczęście mamy też i pozytywny akcent - karty postaci, mapy, statystyki, rozpiski, notatki, imiona, scenariusze, projekty, szkice. Jednym słowem wszystko, co może przydać się na sesji RPG'owej.
Druga warstwa - szmaciany miś opierający się o stertę książek, których tytuły z litości przemilczę.
Trzecia warstwa - słownik łaciny, teczka z kilkoma bohomazami godnymi dziecka, kserokopie, notatki, już nie tak pozytywne.
Czwarta warstwa - brud.
Piąta warstwa - farba.
Szósta warstwa - drewno.
Siódma warstwa - otchłań.
I gdzieś, pomiędzy tym wszystkim są bilety.
Kiedyś posegregowane w równe stosy.
Miesięczne, nieskasowane, skasowane - zarówno te które wykorzystałem, jak i te, których nigdy nie użyłem.
Bo nie raz spóźniłem się na pociąg. Niejednokrotnie zrezygnowałem z zaplanowanego wyjazdu. Kilkakrotnie pomyliłem pociągi - co czasem kończyło się mandatem. Czasem po prostu bolał mnie brzuch. Potraktujcie to jako wyznanie win, choć grzeszyć będę dalej.
A teraz ktoś porozrzucał moje bilety. Nie wiem już, który był który i dokąd prowadził.
Nie wiem nic...
... przepraszam, dokąd jedzie ten pociąg?
piątek, stycznia 11, 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Czasem myślę, że wnętrze Twojego biurka jest ciekawsze od moich notatek z niemieckiego... Chociaż... Nie... Nic ponad notatki z niemca :D ... Idziemy na to piwo czy nie? Misiu Ty kochany stworku... Jesteś ukochany Miś... Ty masz misia w szafce, a ja w Fantomasie :) No i o Pankracym (pluszowym pająkiem od Anki) mnie zapomnę... Ahh Ty cudaku Ty...
'(...) a ślad Twoich zębów jest najgłębiej.'
Miś uśmiecha się z półki, kolejny symbol, prawie jak warzywny potwór, który przez parę miesięcy straszył błyskiem w zgniłych oczach. On też stał na moich meblach, wiecznie przenoszony.
Odwrotność, może dzięki temu ma to coś wspólnego.
Spowiedź zawsze jest zapowiedzią dalszego ciągu, kolejny z codziennych absurdów.
---
Pociągi zawsze jadą przed siebie. Nigdy za siebie.
Prześlij komentarz